fajny post, mnie zmęczenie treściami zwłaszcza negatywnymi popchnęły do zrobienia sobie dobrze w postaci selekcji/wyłuskania tresci “pozytywnych w moim rozumieniu” na podstawie algorytmu analizy sentymentu. Ze stron które przeglądam wyciągam do pocztania tresci na stronie(bez religii,polityki) a jedyna informacja o wojnie ktora traktuje pozytywnie to ta w której najeźdźca dostaje w d&$e;)
Z tymi listami Watch later i Read later to klasyka i pełna zgoda, ale polecam stworzenie playlisty „na później” na muzycznych streamingach, gdy wpadają jakieś polecajki a my akurat nie mamy czasu, niby takie proste ale nie umiałbym już bez tego żyć 🙄
Ciekawy kierunek, ale tez moim zdaniem pułapka. Bo widzisz, z muzyką jest tak, że gdy już wpadnie nam w ucho jest wypadkową miejsca, naszych emocji wtedy (tu i teraz) i wielu innych czynników. Gdy wrócimy do niej po dniu, miesiącu i latach i tak najpierw przypomni nam o tamtej chwili. Dlatego ja np nie odebrałbym sobie tej uwagi dla czegoś, co chwyci ją muzycznie od razu. :) Często wtedy wrzucam ją do playlisty rocznej (tworzę je w Apple Music, link na końcu komentarza, na każdy rok). Ale daje wybrzmieć chwili. Często potem wracam do całych albumów, z którymi przygoda zaczęła się właśnie od tamtego zwrócenia mojej uwagi na jeden utwór 🎶
Mam podobny patent, tylko ja robię sobie playlisty kwartalne, i faktycznie potem fajnie wracając do nich od razu człowiek kojarzy konkretną piosenkę z jakimś wspomnieniem czy miejscem :) Dużo mniej korzystam ostatnio z Apple Music, ale follow poszedł!
Większość przeglądarek ma już wbudowane Reading Lists. :) Nie korzystałem nigdy z nich z jednego powodu: I tak musiałbym wejść potem na stronę. A nie chcę i nie czytam treści w ten sposób. Oczywiście wyjściem z sytuacji byłoby włączenie trybu Reader (np. W Safari, który jest świetny), ale wolę od razu wysyłać do Instapaper, ponieważ ono potem podaje mi treść strony w formie gołego tekstu. Czytam zatem, jak książkę i nie mam rozpraszaczy. :)
Zapisywanie treści na później nigdy mi się nie sprawdziło. Prawdopodobnie dlatego, że brakowało mi nawyku przeznaczania konkretnego czasu na ich przeglądanie. Dziś przygotowuję newsletter o moim TECH stacku i zauważyłem, że temat „read/watch later” wciąż nie ma idealnego rozwiązania.
fajny post, mnie zmęczenie treściami zwłaszcza negatywnymi popchnęły do zrobienia sobie dobrze w postaci selekcji/wyłuskania tresci “pozytywnych w moim rozumieniu” na podstawie algorytmu analizy sentymentu. Ze stron które przeglądam wyciągam do pocztania tresci na stronie(bez religii,polityki) a jedyna informacja o wojnie ktora traktuje pozytywnie to ta w której najeźdźca dostaje w d&$e;)
O wow, nice. Ładnie przemyślane. 🙌
Z tymi listami Watch later i Read later to klasyka i pełna zgoda, ale polecam stworzenie playlisty „na później” na muzycznych streamingach, gdy wpadają jakieś polecajki a my akurat nie mamy czasu, niby takie proste ale nie umiałbym już bez tego żyć 🙄
Ciekawy kierunek, ale tez moim zdaniem pułapka. Bo widzisz, z muzyką jest tak, że gdy już wpadnie nam w ucho jest wypadkową miejsca, naszych emocji wtedy (tu i teraz) i wielu innych czynników. Gdy wrócimy do niej po dniu, miesiącu i latach i tak najpierw przypomni nam o tamtej chwili. Dlatego ja np nie odebrałbym sobie tej uwagi dla czegoś, co chwyci ją muzycznie od razu. :) Często wtedy wrzucam ją do playlisty rocznej (tworzę je w Apple Music, link na końcu komentarza, na każdy rok). Ale daje wybrzmieć chwili. Często potem wracam do całych albumów, z którymi przygoda zaczęła się właśnie od tamtego zwrócenia mojej uwagi na jeden utwór 🎶
https://music.apple.com/profile/kkolacz
Mam podobny patent, tylko ja robię sobie playlisty kwartalne, i faktycznie potem fajnie wracając do nich od razu człowiek kojarzy konkretną piosenkę z jakimś wspomnieniem czy miejscem :) Dużo mniej korzystam ostatnio z Apple Music, ale follow poszedł!
🙌🏻
Przeglądarka Vivaldi ma opcję Strony do przeczytania. Używam jej do mojej prasówki.
Większość przeglądarek ma już wbudowane Reading Lists. :) Nie korzystałem nigdy z nich z jednego powodu: I tak musiałbym wejść potem na stronę. A nie chcę i nie czytam treści w ten sposób. Oczywiście wyjściem z sytuacji byłoby włączenie trybu Reader (np. W Safari, który jest świetny), ale wolę od razu wysyłać do Instapaper, ponieważ ono potem podaje mi treść strony w formie gołego tekstu. Czytam zatem, jak książkę i nie mam rozpraszaczy. :)
Zapisywanie treści na później nigdy mi się nie sprawdziło. Prawdopodobnie dlatego, że brakowało mi nawyku przeznaczania konkretnego czasu na ich przeglądanie. Dziś przygotowuję newsletter o moim TECH stacku i zauważyłem, że temat „read/watch later” wciąż nie ma idealnego rozwiązania.