Wyobraźnia, której nie zastąpi #SpatialComputing
O Apple Vision Pro napisano w tym tygodniu już wystarczająco dużo. W tym wydaniu newslettera wyjaśnię, dlaczego komputery przestrzenne nigdy nie zastąpią mocy i możliwości naszej wyobraźni.
10/02/2024
#poważnePasje
Zacznę od ostatniego odcinka podcastu, który ukazał się wczoraj i ma tytuł: „#poważnePasje, czyli ulubione gadżety młodości”. Znajdziesz w nim swego rodzaju retro wycieczkę do czasów mojego dzieciństwa, wczesnej młodości i czasów studenckich, a wszystko po to, aby opowiedzieć Ci, jak właściwie zaczęła się moja przygoda z technologią i gadżetami. Dlaczego tak bardzo zależy mi na tym, aby pokazywać, jak korzystać z niej tak, aby służyła nam, a nie my jej?
Cała ta historia zaczyna się od warsztatu rzeźbiarskiego mojego taty (na zdjęciu poniżej patrzy na schody, które wyrzeźbił sam).
Gorąco zachęcam do przesłuchania, a teraz pozwolę sobie wyjąć z tamtej historii jeden moment, w który w moim życiu pojawiło się LEGO.
Jeszcze dekadę temu, gdy ktoś interesował się duńskimi klockami, a miał więcej niż 15 lat, patrzono na niego trochę dziwnie. Przynajmniej w Polsce. Teraz, zestawy dla dorosłych, a tak naprawdę niemal wszystkie, cieszą się tak dużą popularnością, że dorośli fani LEGO tworzą samodzielnie kluby, klany, stowarzyszenia i poświęcają spore pieniądze na to, aby nadal – jak za dzieciaka – budować i tworzyć. Takie było założenie LEGO od samego początku:
„Naszym zadaniem jest przekonanie ludzi, że zabawa nie dotyczy tylko wieku dziecięcego. Nadal niestety dzieje się tak, że gdy dorastamy, przestajemy się bawić. A to duży błąd – mamy się bawić całe życie.”
„Historia LEGO” – Jens Andersen
Pamiętam, jak całą kasę z komunii przepuściłem na LEGO. Gdybym wtedy wiedział o rynkach finansowych i życiu to, co wiem teraz, zapewne kupiłbym sobie ścigacz Luke’a Skywalkera, a resztę zainwestował. Ale nie wiedziałem i dobrze, bo dzięki budowie w salonie rodziców międzygalaktycznego imperium z „Gwiezdnych Wojen” mogłem sam zostać niejako reżyserem kolejnych części tej serii i stworzyć ścigacze, których nikt poza mną nigdy nie widział. Zanim jednak do tego doszło, kolekcjonowałem małe, średnie i bardzo rzadko większe zestawy z rozmaitych serii, aby zebrać wystarczającą liczbę elementów do realizacji mojej budowli z marzeń.
Titanic
W latach dziewięćdziesiątych LEGO borykało się z wieloma problemami w radzie nadzorczej, a założycielska rodzina Christiansenów nie radziła sobie z wielkim boomem na klocki, który sama wywołała. W ogóle historia LEGO powinna być jednym z obowiązkowych podręczników na kierunkach związanych z biznesem. Kolejne fabryki płonęły niemal doszczętnie czterokrotnie, potem nikt nie wiedział, jak poradzić sobie z zarządzaniem tak wielkim przedsiębiorstwem, aż w końcu prawie zbankrutowało. Oczywiście po to, aby odnaleźć właściwą ścieżkę i zostać najpopularniejszą zabawką na świecie. Polecam Wam od razu książkę „Historia LEGO” Jensa Andersena. Gdy ją przeczytałem, od razu zaplanowałem na marzec odwiedziny w Billund – mieście narodzin LEGO, ale temu poświęcę osobny odcinek podcastu i newslettera wiosną.
Wracając do czasów dziecięcych, zestawy LEGO były bardzo proste. Dzięki temu to nasza wyobraźnia generowała to, co przyciągało nas do spędzania długich godzin na tworzeniu nowych budowli.
„W zależności od punktu widzenia historię LEGO można postrzegać jako dzieje upadku kreatywności”
– pisał dziennikarz duńskiego „Politiken”, gdy firma byłą w sporym kryzysie i pozornie traciła tożsamość; wprowadzając na rynek coraz bardziej skomplikowane i wymyślne zestawy. LEGO zarzucało się (i do dziś ten pogląd ma wielu zwolenników), że stało się zbyt oczywiste i zabiło wyobraźnię.
Osobiście się z tym nie zgadzam, ale gdy wracam pamięcią do mojego marzenia z dzieciństwa – zbudowania dużego modelu statku Titanic – cieszę się, że po latach gromadzenia odpowiedniego zestawu klocków z różnych serii, udało mi się to marzenie spełnić w wieku 10 lat – na długo przed tym, jak LEGO wprowadziło oficjalnie model Titanica do sprzedaży.
Mój nie był tak piękny, ale w domu rodzinnym nadal ma swoje honorowe miejsce. Ta, licząca 110 cm długości i prawie 30 cm wysokości konstrukcja przypomina mi o jednym – wyobraźnia to jedna z najpotężniejszych sił, jakimi możemy władać. Jest szalenie niebezpieczna, ale może też pomagać realizować największe marzenia.
Wyobraźnia nie potrzebuje visionOS…
Bardzo kibicuję komputerowi Apple Vision Pro, ale patrząc na to, jak rynek wczesnych nabywców tego urządzenia traktuje je samo i potencjalnie cały rynek przyszłych komputerów przestrzennych – fundamentalnie się z tym trendem nie zgadzam. Vision Pro nie jest ostatecznym osiągnięciem ludzkości, ani nie ma sprawić, że zapomnimy o świecie dookoła nas. Nie ma być memem, ani zabawką.
Kevin Kelly to amerykański pisarz, fotograf i współzałożyciel magazynu „Wired” pisał przed laty:
Wszystko, co prawdziwe, zaczyna się od fikcji tego, czym mogłoby być. Wyobraźnia jest zatem najpotężniejszą siłą we wszechświecie. I możesz być w tym lepszy. To jedyna umiejętność w życiu, która czerpie korzyści z ignorowania tego, co wiedzą wszyscy inni.
Wyobraźnia nie potrzebuje visionOS, ale potrzebuje, abyśmy byli tymi wizjonerami, którzy zasiadają w murach Apple Park. Na swój użytek i nawet jeśli o naszych spełnionych marzeniach, wzniesionych budowlach czy odniesionych porażkach – nie dowie się nikt poza nami.
Wspominając swoje dzieciństwo (dziś z uśmiechem na twarzy!), zazwyczaj śmieszą mnie dyskusje, które rozmaici eksperci z dowolnej branży snują długimi godzinami, próbując znaleźć punkt przełomowy, który doprowadził do powstania tej czy innej rzeczy. Nikt z nich, do końca, nie jest w stanie tego zrobić – nawet jeśli twórca deklaruje, że miało to miejsce tamtego dnia, o danej godzinie.
Dlaczego?
Na każdy przełom, zmianę czy spełnione marzenie składają się tysiące minionych godzin, przez które ich sprawcy zbierają dziesiątki życiowych doświadczeń. Bujają w obłokach, próbują podnieść się z ziemi, gdy okazuje się, że przystawili drabinę do złej ściany, a potem znowu próbują lecieć na Marsa.
Tak, jak my za dzieciaka, żyją trochę tu, a trochę tam – w świecie wyobraźni, bajek, oczekiwań, rozczarowań i nowych marzeń, które wydają im się najważniejsze na świecie. To wszystko robimy już jako dzieci.
Apple Vision Pro i każde kolejne urządzenie po nim, nie powstałoby gdyby nie garstka ludzi, którzy najpierw zobaczyli to, co potrafią teraz systemy komputerowe – w swoich głowach.
Cieszmy się wyobraźnią i nie bójmy się z niej korzystać. Nawet jeśli ktoś, z drwiną w głosie, nazwie to „niepoważną pasją”.
Przechodzimy do Porady tygodnia oraz moich rekomendacji.
Porada tygodnia
Wkurza Cię, że linki do pokojów na Google Meet czy Webex otwierają się w Safari, zamiast w Chrome lub innej przeglądarce?
Jest na to rada, w postaci małego narzędzia o nazwie Velja, w którym możesz ustawić, aby po kliknięciu w link do dowolnego serwisu (strony de facto), otwierała się ona w wybranej przez Ciebie przeglądarce.
Korzystam, polecam, darmowe.
Na co ostatnio trafiłem?
🛋️ DO KAWY
Premiera Apple Vision Pro ożywiła ponownie temat → postępującego problemu z inkluzywnoścaią. Jak to ogarnąć?
Kiedy zastanawiamy się nad przyszłością Vision Pro → warto przeczytać ten kawałek z NY Times (rok 1985), wyjaśniający dlaczego nikt nigdy nie chciałby ani nie potrzebował laptopa. Ciekawy punkt widzenia.
Dobre płatne umiejętności w przyszłościm, czyli → solidny przegląd rynku pracy. Choć z większością wniosków autorów się zgadzam, zalecam podchodzić do tego typu zestawień z odp. dystansem.
🎧 PODCASTY I KINO
Literat Wojtek Friedmann o najlepszym z uzależnień → Świat i Ludzie - audycja podróżnicza
Kolejny odcinek podcastu „Business War” → poświęcony początkom projektu „Apple Watch”
Pierwsze wrażenia z Apple Vision Pro → w wykonaniu Bartka [WIDEO]
Jak social media wpływają na nasze życie → rzekomo „wie każdy”. A jednak zachęcam do wysłuchania nowego odcinka „Lepiej Teraz”.
Jeśli podobał ci się (lub jeszcze nie znasz!) pierwszy sezon „True Detective” → warto sięgnąć po nowy, czwarty. Serial wrócił na właściwe tory. [SERIAL]
☕️ ZE ŚWIATA KAWY
Naukowcy z Uniwersytetu w Udine → stworzyli bardzo dokładną mapę genetyczną kawy Arabica i odkryli jej genetyczne sekrety.
Już w tę niedzielę ukaże się pierwszy odcinek mojego nowego podcastu „Kawa. Bo czemu nie?”. Jeśli jeszcze go nie subskrybujesz, polecam to zrobić. Do usłyszenia!