Na wykładowej sali wczoraj i dziś
Za każdym razem, gdy przypomnę sobie swoje studia, a potem spojrzę na moich studentów, nie wierzę w zmiany, jakie zaszły przez te trzynaście lat.
16/11/2024
Rok akademicki trwa w pełni, a ja chcę krótko omówić zmiany, które rok do roku wprawiają mnie w stan osłupienia, gdy prowadzę swoje warsztaty z podcastingu i nowych mediów na krakowskim Uniwersytecie Komisji Edukacji Narodowej. Zwłaszcza sięgając pamięcią do czasów, gdy to ja siedziałem po drugiej stronie wykładowej sali.
Pewny siebie wstyd
Moje pokolenie na studia szło z dwóch powodów. Albo wiedziało konkretnie, co chce w życiu robić mniej więcej od połowy liceum, albo zdecydowali o tym rodzice. Ci oczywiście mogli kierować się danymi z szerokiego rynku, wskazując te profesje, w których na ówczesne warunki ekonomiczne, polityczne, społeczne i technologiczne dało się zarobić najwięcej. „Ówczesne” jest tu słowem kluczem. Rzadko zdarzała się osoba, która nie pasowała do jednej z tych dwóch szufladek.
Należałem do tej pierwszej, ponieważ pisanie, technologie i snucie opowieści były mi bliskie od wczesnego dzieciństwa. Szerzej mówiłem o tym tutaj i tutaj. Mogę stwierdzić, że się udało dowieść ten plan i raczej nie należę do grona osób, które analizują alternatywne scenariusze. Niemniej jednak bez względu na to, do której grupy przynależeliśmy jako studenci, na wykładową salę wnosiliśmy wewnętrzny konflikt.
Z jednej strony byliśmy pewni swego i bardzo roszczeniowo podchodziliśmy zarówno do uczelni, jak i do szerokiego rynku pracodawców, który winien był czekać na nas z otwartymi ramionami. Z drugiej strony, byliśmy pełni wstydu, ponieważ gdzieś na przełomie licencjatu i magisterium sporo z nas wiedziało już, że absolutnie mija się z powołaniem lub tym, co chce w życiu tak naprawdę zgłębiać.
Ze świecą wówczas było jedna szukać osób, które na pytania wykładowców o plany na przyszłość zabierały głos i szczerze mówiły:
„Nie wiem. Kompletnie nie wiem, ale szukam. Być może za rok mnie tu nie będzie, ale sprawdzam, czy to moje”.
Dziś słyszę to od studentów rok w rok i trochę im zazdroszczę.
Niepewna siebie odwaga
Przede wszystkim tego, że robią to wcześniej, nie wystawiając dekady pomiędzy dwudziestym a trzydziestym rokiem życia na bierność i marazm. Na życie nieswoim życiem.
Po pierwsze są niesamowicie wyczuleni na szeroko rozumianą spójność siebie, o której napiszę w tym roku bliżej Świąt. Trzymaj mnie za słowo!
Unikają wpadania w pułapkę prawd absolutnych, nie boją się kwestionować otaczającej rzeczywistości, ale nie tak, jak robiliśmy to my – z pretensjonalnym tonem pełnym „Mi się należy!”, lecz z ciekawością i częstym: „A dlaczego tak jest?”. Ta ciekawość jest niesamowicie widoczna i myślę, że stanowi jedno z głównych źródeł ich odwagi.
Po drugie, są całkowicie świadomi niepewnej przyszłości. Większość z nich już dziś wie, że nie ma co liczyć na państwową emeryturę i sporo na ten temat czyta. Ta świadomość wydaje się ich jednak napędzać, bo jak usłyszałem kiedyś od jednego studenta:
„Nie wiadomo, czy ten zawód będzie istniał, więc sprawdzam w praktyce, co mi daje ten kierunek już dziś. Nawet jeśli się wycofam, to zdobędę kompetencje, które być może wykorzystam w innym zawodzie”.
Po trzecie, są głodni świata. Chłoną go, podróżując czy to po Polsce, czy po Europie, a nawet pracują daleko na drugim końcu świata i przywożą z różnych miejsc nowe pomysły na siebie.
U nas wyjazd na Erasmusa był wydarzeniem na skalę dziejów danej rodziny. Pamiętam moje wakacje w redakcji Dziennika Polskiego w Londynie. Od początku żałowałem, że nie zdecydowałem się na to wcześniej! Teraz wakacje w USA na wymianie i wizie studenckiej są decyzją, za którą stoi kolejna zgoda na pójście do pracy (nieraz po dziesięć godzin dziennie), konieczność odłożenia na wylot i ewentualny brakiem akceptacji otoczenia.
Po czwarte: „nigdy nie jest za późno na zmianę kierunku”, powiedziała mi jedna ze studentek w tym roku.
Jedne studia miała już za sobą. Trafiła po nich do korporacji, w której dobrze czuła się przez pierwsze lata. A potem przestała. Wróciła do zgłębiania zainteresowań, które pamięta jeszcze z liceum i wróciła na studia. A z korporacji, wylądowała za barem. Szalone? Moje pokolenie – wtedy – powiedziałoby, że głupie i w sumie nie ma czego zbierać z życia…
Tymczasem rzadko spotykam taką iskrę w czyichś oczach i słowach. Słuchasz tej historii i wiesz, że jest całkowicie spójna dla tego konkretnego przypadku. I szczerze wierzę, że lepszej nie mogła podjąć.
Im dłużej jestem po tej drugiej stronie wykładowej sali, tym częściej przypominam sobie słowa Richarda Bacha:
„Najlepiej nauczysz innych tego, czego sam najbardziej powinieneś się nauczyć”.
I tak staram się zawsze z nimi rozmawiać. Nie tylko o tym, co zakłada mój kurs i warsztat, ale o życiu. Z zewnątrz można to nazwać dialogiem dwóch pokoleń, ale wierz mi, że uczymy się od siebie niesamowicie wielu rzeczy.
Elektroniczne ksera
My nosiliśmy duże i grube zeszyty, a gdy zbliżała się sesja, punkty ksero pękały w szwach. Były taki żart:
Co mówi student do drugiego studenta, gdy na parapecie leży porzucony zeszyt?
– Nie wiem czyje to, ale lepiej skserujmy.
Dziś, gdy pytam o tę kwestię studentów, właściwie spodziewam się odpowiedzi; widząc sporo iPadów na sali. Ksero robi się aplikacją Aparat w iOS lub iPadOS (albo jakąś zewnętrzną na Androidzie).
Jeśli potrzeba je wydrukować, to gotowe pliki .pdf lecą do druku prosto ze smartfona. A jeśli wymagają dodatkowych notatek, nanosi się je Apple Pencilem lub innym elektronicznym ołówkiem. Bo, tutaj cytat z tego roku: „Tak jest przecież wygodniej, szybciej i jakoś naturalnie”. Oczywiście wszystko zależy od kierunku, ale zmiana jest widoczna.
Wymiana plików to bardzo często AirDrop, a miejsce ich przechowywania to naturalnie zawsze chmura. Zazwyczaj ta od Microsoftu, bo uczelnie dają duże pakiety usług MS każdemu studentowi wraz z uczelnianą skrzynką mailową. My biegaliśmy z płytami CD i pendrivem.
Więcej o tych technologicznych spostrzeżeniach opowiadam wraz z moimi gośćmi w najnowszym odcinku podcastu.
#361 – Apple w polskiej szkole →
To dobre rozszerzenie tego wydania, więc zapraszam! Znajdziesz go na każdej platformie podcastowej.
A Ty, jak wspominasz swoje studia, a może właśnie na nich jesteś? Daj znać, zostaw komentarz lub odpisz na tę wiadomość.
Pogadajmy.
Przechodzimy do Porady tygodnia oraz moich rekomendacji.
Porada tygodnia
Naprawianie znikających notatek w iCloud
Apple we wrześniu zaktualizowało swoje warunki korzystania z iCloud (z kilkoma drobnymi zmianami), a w tym tygodniu powiadomiło użytkowników iOS, że muszą zaakceptować zmienione warunki, aby móc nadal korzystać z iCloud. Niestety, po zaakceptowaniu nowych warunków niektórzy użytkownicy zauważyli, że wszystkie ich notatki zniknęły z aplikacji Notatki.
Zapanowała chwilowa panika, ale na szczęście problem można naprawić, wykonując poniższe czynności:
Otwórz aplikację Ustawienia.
Wybierz swoje imię i nazwisko u góry (czyli ustawienia konta Apple).
Wybierz w iCloud.
Dalej wybierz Notatki.
Włącz „Synchronizuj tego iPhone’a” (zielony = włączony). Jeśli jest już włączona, wyłącz ją i włącz ponownie.
W aplikacji Notatki poczekaj kilka minut, aż notatki zostaną przywrócone z iCloud.
Na co ostatnio trafiłem?
🛋️ DO KAWY
Kolejne zmiany w iPhone’ach i iPadach na terenie Unii Europejskiej →
Apple wprowadzi opcję udostępniania lokalizacji AirTag przez aplikację Find My → tym samym pokazując po raz kolejny, jak technologia może wspomagać codzienność.
Kolejny świetny wpis Krzyśka, tym razem na temat składania obietnic bez pokrycia. →
Polska rozmawia z Apple → o wprowadzeniu obsługi satelitarnego Emergency SOS. Teoretycznie taki ruch odblokowałby także pełnie możliwości wzywania pomocy za pośrednictwem zegarków Apple Watch. Trzymam kciuki!
Wszystkie zespoły F1 zaprezentują się w jednym miejscu i czasie → 15 lutego 2025. Bilety już można kupować.
Rosja nałożyła na Google grzywnę w wysokości 2,5 decyliona USD. za rzekome blokowanie prokremlowskiej propagandy na YouTubie. → Decylion to jeden i 33 zera.
Apple Music wydaje ekskluzywną książkę „100 Best Albums” → Za takie akcje ich uwielbiam
Ile danych sprzedajemy aplikacjom sportowym? → Bardzo dużo, a dodatkowo wystawiamy się na spore ryzyko. Tak, piszę to także do samego siebie…
Ciekawe dane o rynku podcastowym na Wyspach Brytyjskich → spośród 967 000 osób regularnie słucha podcastów, ale nie słucha radia. Ładnie w UK 12,6 mln osób słucha podcastów każdego tygodnia.
🎧 PODCASTY I KINO
iFixit rozebrało nowego Maca mini → Zaskoczeń brak. Także wewnętrz to maleństwo pozytywnie szokuje. [WIDEO]
Jak emocje i design sprzedają? → Świetna rozmowa z Gregiem Hoffmanem (Nike CMO)
Cel? Najpopularniejszy odkurzacz na świecie. → Kawał kapitalnej historii Jamesa Dysona.
Toto Wolff: Moja nieopowiedziana historia traumatycznego dzieciństwa, dominacji w F1 i relacji z Hamiltonem. → Gorąco polecam nie tylko fanom F1.
„Disclamer” → czyli jeden z najdziwniejszych i najlepszych wg mnie serialu 2024 roku. Jeżeli o nim nie słyszałeś/-aś, koniecznie sprawdź na Apple TV+. [SERIAL]
☕️ ZE ŚWIATA KAWY
Ukazał się nowy odcinek mojego drugiego podcastu „Kawa. Bo czemu nie?”, w którym odpowiadam na często zadawane przez słuchaczy pytanie: „Dlaczego kawa zmienia swój smak?”
Pomaga mi w tym Krzysztof Barabosz z Hard Beans, czyli człowiek, który na ten temat mógłby rozmawiać tygodniami.
🎙 MÓJ NAJNOWSZY PODCAST →
#361 – Apple w polskiej szkole →
#018 – Jak i dlaczego smak kawy się zmienia? Krzysztof Barabosz →