Małe dziś, wielkie jutro
Dziś o niedocenianiu małych kroków, które po latach okazują się być tymi największymi.
12/10/2024
To wydanie piszę w Międzynarodowy Dzień Zdrowia Psychicznego, czyli tematu, o którym zrobiło się głośno w ostatnich latach nie dlatego, że zapanowała na to moda, ale dlatego, że wszyscy mamy już dość natychmiastowości. W tym wydaniu zwolnimy. Będzie więcej o tym, jakie lekcje wyciągnąłem z ostatnich 15 lat bycia gadżeciarzem oraz o niedocenianiu małych kroków na drodze po wielkie marzenia.
Bierz kawę w dłonie i dobrej lektury!
Małe dziś
Z dzieciństwa pamiętam nie tylko zapach cyny i lutownicy, bo tata uwielbiał majsterkować, o czym mówiłem szerzej w 311. odcinku podcastu, ale także zapach hebanu, bejcy, czy dźwięk dłuta ciosającego drewno, albo szkice masek afrykańskich, które tata projektował na papierze i kserował; podkładając fioletową kartkę.
Zapach wyrobów z drewna to moje pierwsze, wyraźne wspomnienie z dzieciństwa. Moment, w którym po wielu tygodniach pracy tata wracał do mieszkania z pracowni i trzymał w ręku wystruganą, nową płaskorzeźbę albo mebel. Bez komputera, używając matematyki, geometrii, kartki papieru i ołówka, projektował meble na zamówienie, a potem je budował. Z czasem wszystkie te, które posiadaliśmy w mieszkaniu rodziców, były jego dziełem. Niektóre miały nawet rzeźbione drzwiczki do szafek. Coś, co pamiętam, że wywoływało u przyjaciół moich rodziców duże zdziwienie: Tak w ogóle można? Dla taty były spełnieniem jego wizji.
Wtedy nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo się męczy zamiast, jak rodzice znajomych, po prostu kupić gotowe produkty.
Uważałem, że rozmienia się na drobne.
Pamiętam jednak radość, gdy wspólnie składaliśmy meble po remoncie w mieszkaniu. Nie do końca byłem w stanie zrozumieć, jakim cudem te kilka kresek zrobionych na kratkowanym arkuszu papieru nagle stały się regałem, który stoi obok, komodą, stolikiem z rzeźbionymi nogami, szklanym blatem i wysuwaną szufladką. To naprawdę była magia.
Po latach wiem, że moja miłość do technologii i Apple wyrosła trochę z połączenia świata humanistyki ze światem technicznym.
Co ciekawe, tata nigdy nie przeniósł się na żadną aplikację. Dopóki zdrowie mu pozwalało, robił te rzeczy całkowicie analogowo, używając głowy, cyrkla, ołówka, tej samej fioletowej kalki, matematyki i własnych rąk.
Może dlatego, gdy lata później poznałem historię Jony Ive’a, całą jego biografię, no i samo Apple, ta firma stała mi się pod wieloma względami bliska, bo łączyła modę, Naturę i sztukę z technologią. Tak jakby chciała tę technologię uczłowieczyć.
To coś, co miało Apple, było dla mnie nie do podrobienia. Podobnie jak to, co wychodziło z pracowni taty.
Tata, jako rzeźbiarz, nauczył mnie trzech rzeczy:
docenia znaczenia prototypowania – pierwsze wióry spadające z drewnianej belki, nigdy nie oznaczały gotowego dzieła,
sięgania do swojej głowy i miejsc, w których znajduje się pierwotny pomysł – bez obudowywania go zbędnymi procedurami, technologią czy procesami, choć zrozumiałem to dopiero kilka lat temu, mając 31 lat,
oraz szacunku wobec fizycznej pracy – trudu jego rąk i całego ciała, które temu co pochodzi od Natury nadawały nowego znaczenia i formy.
Ta ostatnia lekcja przydaje się dziś podczas rzeźbienia biegowej formy przez długie miesiące. Choć mam kontrolę nad ciałem, bez szacunku, powstrzymania własnego ego i opanowania oddechu – nie da się dobrze i szybko biegać.
Od plastiku po drewno
W ostatnim odcinku podcastu opowiadam o mojej drodze bycia gadżeciarzem, na której przeszedłem chyba przez wszystkie etapy osoby urodzonej w latach dziewięćdziesiątych:
Wyklejałem pokój płytami CD myśląc, że to ma sens i zaimponuje kolegom ze względu na ich ilość.
Chciałem mieć najlepsze komputery na wczoraj, nie wiedząc do czego je potrzebuję.
Uczyć się, a potem pracować przy najlepszym biurku, czyli takim, jakie mieli ludzie na forach internetowych, choć było to kompletnie nieergonomiczne.
Potem kupować wszystko, co najtańsze, a zaraz potem najdroższe, a w akcie kolejno: buntu przeciwko drogim markom i buntu przeciwko tanim podróbkom.
Próbowałem być minimalistą, ale potem dłużej zastanawiałem się czy postawić kubek na pustym biurku po lewej czy po prawej stronie.
Aż w końcu…
doceniłem te wszystkie etapy i regularnie zacząłem zadawać sobie jedno pytanie:
Czego tak naprawdę, do czego i dlaczego potrzebuję?
To, że jako gadżeciarz obserwujesz profile ze zdjęciami biurek czy setupów z całego świata jest dobrym punktem wyjścia w poszukiwaniu inspiracji. Bez względu na to, w jakim wieku jesteś i jakimi środkami dysponujesz. To normalne, że na początku nie będzie Cię stać na drewniane, ręcznie robione produkty czy biurka. Na najdroższe komputery (o ile takowych kiedykolwiek w dalszym życiu czy karierze będą wymagane), czy pasujące do siebie elementy wystroju domowego biura.
Niski dostępny budżet na początku spełniania jakiegoś marzenia jest paradoksalnie ogromną zaletą tej całej drogi do niego, bo musisz być bardziej kreatywny, bo sprawdzasz w pierwszej kolejności najtańsze rozwiązania i tych producentów, którzy nie są z półki premium.
Co to daje?
Możesz w praktyce znajdować odpowiedzi na pytania typu:
Czy to jest wystarczające?
Dlaczego to nie jest wystarczające?
W czym mogłoby być lepsze?
W to w ogóle rozwiązanie, gadżet, aplikacja czy cokolwiek innego – dla mnie? A może próbuję tylko kogoś skopiować?
Wielkie jutro, czyli Twoje marzenie
Polecam tę ścieżkę do dziś, bo dzięki temu coś, co teraz dumnie nazywa się – workflow – czyli jakby stanem pracy, stanem skupienia, tym idealnym środowiskiem pracy, faktycznie z czasem staje się naszym workflow, a nie cudzym otoczeniem, systemem, środowiskiem, czy zbiorem narzędzi.
Staje się naszym miejscem, w którym po prostu czujemy się najlepiej.
Skąd człowiek to wie? Bo to te momenty, w których masz za sobą drogę pełną eksperymentowania. Pełną prototypów, kompromisowych rozwiązań, dziesiątek tych momentów, w których pojawiał się jeden wniosek:
Spoko, ale to jednak nie dla mnie.
A tamto – tańsze, droższe, inne, poprzednie, a może takie samo – jest OK.
Ostatnio miałem jeden z takich momentów, kiedy rozpocząłem zmianę swojego domowego biura w kierunku docelowym. Znałem go już od coś około pięciu lat, ale dałem sobie przestrzeń, aby na spokojnie dokończyć wieloletni proces odfiltrowania rzeczy zbędnych, tymczasowych i znaleźć odpowiedź na pytanie:
Jakiej jednej rzeczy brakuje w otoczeniu domowego biura?
Wiesz, jaka była odpowiedź?
Drewna.
Jego zapachu, który od razu ustawia moją głowę i pozwala bez konieczności odwiedzania designerskiej kawiarni (co robić lubię, ale nie zawsze mam na to ochotę), czy przebywania w Norwegii.
Tego zapachu, który przypomina mi o tacie i tym, jak z niczego tworzył coś. Jest dla mnie inspiracją.
Dlaczego dowiedziałem się tego dopiero w 2024 roku? Może to kwestia fanaberii gościa po trzydziestce, a może efekt poskładania w całość kilku przemyśleń z podróży i ostatnich lat.
Wniosek?
Warto było przejść tę drogę przez wszystkie dziwne etapy i pierwszy raz mieć pewność, że coś jest totalnie zgodne ze mną.
Rozejrzyj się i zauważ małe, cieszące Cię rzeczy. Są małe dziś. Za parę lat przypomnisz je sobie i uznasz, że były ogromne.
Czy to ostateczny przystanek?
Na pewno nie! Dlatego piszę i mówię w ostatnim odcinku podcastu zaledwie o ukończeniu pierwszego etapu tego projektu, który mimo tego, już tak bardzo mnie cieszy.
Co dalej? Więcej drewna, to na pewno, ale też dalsze porządki w świecie cyfrowym, o których zapewne opowiem Ci i napiszę innym razem. Tam też wiele się dzieje.
Bo czemu nie?
Przechodzimy do Porady tygodnia oraz moich rekomendacji.
PARTNER WYDANIA
Porada tygodnia
Pamiętasz aplikację iBooks z interfejsem przypominającym drewnianą półkę? Zrób to sam!
Dawno, dawno temu, gdy na rynku królował iPhone 4 i iOS 6, aplikacja iBooks (dzisiejsze Books) od Apple przypominała małe dzieło sztuki. Niektórzy do dziś nie mogą przeżyć, że wraz z nadejściem nowej ery i porzuceniem interfejsu Aqua w iOS 7, Apple zdecydowało się wycofać z filozofii łączenia świata cyfrowego z fizycznym.
Półka z książkami w iBooks wyglądała bowiem tak:
Zrób to sam w iOS 18!
W iOS 18 pojawił się nowy trend na ekranie głównym — tapety w stylu półek na książki. Jest to możliwe dzięki trzem nowym funkcjom:
ikony aplikacji mogą teraz być rozmieszczone w dowolnym miejscu na ekranie,
można ukryć nazwy aplikacji i powiększyć ikony,
a także zmieniać ich kolory.
W efekcie, użytkownicy z całego świata zaczynają tworzyć ekrany główne z tapetami przypominającymi… drewniane półki, na których rozmieszczają ikony aplikacji.
Twórcy, tacy jak Kristin Moore → oferują już szablony do personalizacji tych tapet, a trend zdobywa popularność na platformach społecznościowych.
I bardzo dobrze, ponieważ kreatywność nie zna granic.
Na co ostatnio trafiłem?
🛋️ DO KAWY
Osoby głuche stworzyły podcast – tego trzeba posłuchać! → To doskonały przykład na to, jak technologia wspierająca funkcje Dostępności pozwala normalnie żyć osobom z niepełnosprawnościami. Przypominam, że Apple jest tym aspekcie od dekad niedoścignionym liderem rynku.
Jakie kolory i księgę znaków miało pierwsza i kolejne wersje logotypu Apple? → Ta strona odpowie nie tylko na to pytanie.
Czy Apple uśmierci docelowo media społecznościowe? → A może w końcu wymusi na tym rynku istotne zmiany?
Lubimy narzekać kiedy internetu nie mamy przez godzinę. Tymczasem w Indiach → z różnych powodów wyłącza się go regularnie. Na dużo dłużej…
Jony Ive i jego firma LoveForm → nawiązali współpracę z marką modową Moncler. Powstała wspólna kolekcja (ostrzegam – drogo!).
Po latach falstartów, kultowy brytyjski zespół rockowy Pink Floyd zgodził się sprzedać swoje prawa do nagrań muzycznych i nazwy → Sony Music. Kwota transakcji? Około 400 milionów USD.
Bang & Olufsen i Ferrari prezentują drugą odsłonę Ferrari Collection →
Czy Internet i wszystko co znam związane, tak naprawdę, zabił projektowanie graficzne? →
🎧 PODCASTY I KINO
‘An Acoustic Nightmare’, With Tyler Stalman → świetna rozmowa Johna Grubera z profesjonalnym fotografem, YouTuberem i twórcą T. Stalmanem. Ostatecznie to ten odcinek, pod którym de facto mógłbym się podpisać w kontekście oceny nowego Camera Control w iPhone’ach 16.
Tyler Stalman ma bardzo ciekawie prowadzony, niesamowicie profesjonalny kanał na YouTube → więc gorąco zachęcam, aby go subskrybować.
DziśAI w Polsce: polecenia → Polska AI jest co najmniej rok w plecy.
Unia Europejska vs sztuczna inteligencja. AI Act, social score →
Czy Polacy umieją w bieganie? → Bardzo dobry odcinek RACE PACE, który traktuje nie tylko o samym bieganiu, ale także o tym, jak my Polacy podchodzimy do kibicowania sportom masowym i czego jeszcze przydałoby się nauczyć…
From The Happiness Lab: World Mental Health Day with The Titans of Happiness → Dan Harris rozmawia z wybitnymi nauczycielami medytacji, najlepszymi naukowcami, a nawet z dziwnymi celebrytami o… zdrowiu psychicznym. Ciekawy odcinek.
Jeśli słuchałeś/-aś odcinka mojego podcastu o numerze 352 → to u Karola obejrzysz już pełny wywiad z autorką książki „Wojna nuklearna – możliwy scenariusz”. Warto. [WIDEO]
A jeżeli szukasz dobrego serialu (szczególnie proceduralu) , to polecam zobaczyć nowość od Apple TV+ → „Disclamer”, który zadebiutował na platformie w ten piątek. [SERIAL]
☕️ ZE ŚWIATA KAWY
Jeśli słuchasz mojego drugiego podcastu „Kawa. Bo czemu nie?” to zabieram w kawową podróż.
Odwiedzimy kilka miast Polski, Norwegii, Nowy Jork, a nawet skoczymy na Bali.
🎙 MOJE NAJNOWSZE PODCASTY →
#354 – Marzenia gadżeciarza, na które warto czekać →
#016 – Turystyka kawowa, nie tylko dla jesieniarzy →